Cechy dobrego testera header

Nauczyciel testowanie ma we krwi! Cechy dobrego testera.

Cechy dobrego testera header

Nauczyciel testowanie ma we krwi! Cechy dobrego testera.

           Dziś w końcu przejdę do tematu dlaczego uważam, że nauczyciel może być dobrym testerem oprogramowania. Podkreślam: MOŻE być. Nie uważam, że każdy może zostać testerem. Nie uważam, że każdy do tego się nadaje i przede wszystkim nie uważam, że każdemu się to spodoba. Ale na podstawie własnych obserwacji stwierdzam, że dobry nauczyciel jest kandydatem na dobrego testera oprogramowania. I mam nadzieję, że mój przypadek testowy to potwierdza 😉

Oczywista oczywistość: aby zostać testerem potrzebna jest branżowa wiedza teoretyczna. Wiedzę można zdobyć na studiach kierunkowych i wtedy znajdujemy się w najlepszej sytuacji, ale można równie dobrze uczyć się samemu. Dostępnych jest mnóstwo źródeł w internecie, tych darmowych i tych płatnych. Można też wziąć udział w różnych kursach przygotowujących do zawodu testera oprogramowania. Więc jeśli ktoś jest odpowiednio zmotywowany to argument o braku studiów kierunkowych jest po prostu wymówką. Potrzebną wiedzę a przynajmniej tą podstawową można więc przy odrobinie wysiłku nabyć. Jednak tester oprogramowania poza wiedzą potrzebuje szeregu innych cech, które nie zawsze można w sobie tak łatwo wykształcić, a które często cechują dobrych nauczycieli. Jakie są te umiejętności i cechy dobrego testera?

tablica z napisem test

1. Nauczyciel – testowanie ma we krwi

Kto inny układa testy tak dobrze jak nauczyciel?
Oczywiście to trochę z przymrużeniem oka, ale dla nauczyciela testowanie nie jest takie zupełnie obce. Co prawda przedmiot testu jest zupełnie inny niż oprogramowanie, bo jest nim sprawdzenie poziomu wiedzy ucznia, ale jednak jakiś wspólny punkt jest. Tester musi zastanowić się jak dobrze napisać test, aby sprawdzić czy oprogramowanie działa, czy zachowuje się tak, jak tego oczekujemy. Tester sprawdza również skrajne przypadki lub odporność oprogramowania na nietypowe zachowania. Nauczyciel również musi tak ułożyć pytania, żeby odpowiedź ucznia dała mu odpowiednią informację zwrotną: uczeń się nauczył lub nie. Sprawdzamy według naszych kryteriów czy możemy przyjąć taką odpowiedź, czy może jest poniżej naszych wytycznych i uczeń będzie musiał przejść przez test jeszcze raz.

2. ‘Soft skills’ czyli szereg umiejętności miękkich

Jak już wspomniałam w poście Tester oprogramowania: co to i na co to komu?, wbrew pozorom umiejętności miękkie są bardzo potrzebne w tym zawodzie. Pracujemy z innymi ludźmi, którzy tworzą oprogramowanie a następnie oddają je w nasze ręce z oczekiwaniem na werdykt – działa czy nie działa, można to wydać czy jednak do poprawki? Programista oczywiście powie ‘no u mnie działa’, ale nawet jeśli, to nie zawsze spełnia wszystkie kryteria. Czasem musimy odrzucić zadanie programisty ze względu na niezgodność dotyczącą części wizualnej a czasami aplikacja zwraca zachowanie niepożądane przy nietypowej akcji użytkownika. Bywa i tak, że to samo zadanie musimy odrzucić po raz kolejny i kolejny. I wtedy bardzo ważna jest umiejętność efektywnej komunikacji oraz empatia. Z jednej strony musimy zrozumieć, że to oprogramowanie to takie ‘dziecko’ programisty. Dla niego jest idealne i poświęcił mu bardzo dużo czasu i uwagi. Z drugiej strony musimy trzymać się wymagań i obiektywnym okiem ocenić sytuację. Jeśli dana funkcjonalność nie działa i odbiega od wymagań to nie ma zmiłuj – odrzucamy i do poprawy. Dobór odpowiednich słów jest tutaj bardzo ważny. Trzeba uważać, żeby nasze komentarze nie zostały odebrane jako krytyka a ocena zadania. Ważne jest też, aby nasz komentarz był treściwy i absolutnie nie był ad personam. Ma to być rzetelna i obiektywna ocena zadania a nie programisty.

3. Umiejętność oceny na podstawie danych kryteriów

Myślę, że z tym zadaniem nauczyciele nie mają problemów. Cały czas muszą oceniać uczniów i porównywać ich stan wiedzy z kryteriami i wymaganiami. To samo musi umieć tester oprogramowania – musi ocenić czy produkt jest zgodny z wymaganiami.

4. Asertywność

W pracy testera szczególnie dużo się mówi na temat asertywności. Jest to jedna z najważniejszych, jak nie najważniejsza (zaraz po dociekliwości) cecha dobrego testera.
Zdarza się tak, że programista przekonuje, że tam wcale nie ma błędu, wszystko jest tak jak powinno i w ogóle to zupełnie niepotrzebnie się czepiamy, jak zawsze. To jest to słynne, wspomniane wcześniej hasło ‘u mnie działa’ sugerujące, że to tester ma problem a nie programista 😉 . Oczywiście tester też jest omylny dlatego najpierw należy się upewnić, sprawdzić jeszcze raz dokumentację a może kogoś dopytać o wymagania, ale jeśli jesteśmy przekonani o niepoprawnym działaniu systemu to musimy postawić na swoim i asertywnie powiedzieć ‘a u mnie nie’. Do tego czasami dochodzi presja zespołu i zbliżający się termin wydania produktu ale tester powinien mieć w sobie tyle asertywności, żeby umieć przekonać zespół do swoich (uzasadnionych) racji. 

5. Cierpliwość i odporność na wykonywanie powtarzalnych czynności

Kiedy pracowałam jako nauczyciel cierpliwość to było moje drugie imię. Jest ona niezbędna, ponieważ często trzeba powtarzać jedno i to samo kilkanaście razy, do skutku. Odporność na monotonię wykształciła się gdy trzeba było przerabiać dokładnie ten sam materiał kilkukrotnie. W pracy testera oprogramowania też zdarzają się te bardziej monotonne zadania. Oprogramowanie często jest tworzone na różne platformy więc trzeba je przetestować dokładnie na różnych urządzeniach i różnych przeglądarkach. Jednak największym wyzwaniem w kontekście odporności na monotonię jest regresja, czas kiedy testujemy wszystko od początku, żeby upewnić się, że wprowadzane zmiany nie popsuły aplikacji w innych miejscach. I właśnie wtedy ważne jest aby umieć utrzymać skupienie na takim samym poziomie jak wtedy, gdy testujemy jakąś nową funkcjonalność. Trzeba być na tyle skupionym na tym zadaniu aby móc dostrzec odstępstwa od oczekiwanego zachowania oprogramowania. Z racji tego, że testy regresji są monotonne są dobrym kandydatem do ich zautomatyzowania. Niestety nie zawsze jest na to czas i finanse, więc wtedy tester oprogramowania musi wykazać się cierpliwością i odpornością na odtwarzanie powtarzalnych czynności.

otwarta głowa z znakami zapytania

6. Ciekawość i dociekliwość

Właściwie to powinnam zacząć od tych właśnie cech, bo jak dla mnie są to najważniejsze cechy dobrego testera oprogramowania. Tester zawsze powinien sobie zadawać pytanie ‘a co by było gdyby…’ żeby tworzyć też te mniej oczywiste scenariusze. W testowaniu oprogramowania nie chodzi tylko o to, żeby sprawdzić czy działa tak jak powinno, ale żeby się upewnić, że nie zepsuje się w innych warunkach. Tester powinien cały czas szukać, drążyć, dociekać, pytać, zastanawiać się. Tester oprogramowania musi być osobą, która jest po prostu ciekawa świata i nie da się zbyć póki nie usłyszy wyczerpującej odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Czy tym cechuje się nauczyciel? To już chyba zależy od osoby, ale ja zawsze kojarzyłam grupy zawodowe związane z edukacją jako właśnie te ciekawe świata i bardzo dociekliwe.

7. Dokładność, skrupulatność, uważność i dbałość o detale

Dość oczywisty punkt. Te cechy przydają się w każdym zawodzie ale w zawodzie testera oprogramowania są szczególnie ważne, gdyż to my jesteśmy odpowiedzialni za wyłapanie wszystkich błędów. Dlatego musimy być zawsze dokładni i uważni aby żaden błąd nam nie umknął.

8. Chęć nauki i rozwoju

Kolejny bardzo ważny punkt, szczególnie na początku kariery. Łatwo zaobserwować, że technologie zmieniają się w mgnieniu oka. Wystarczy sięgnąć pamięcią wstecz do naszego pierwszego telefonu komórkowego, albo w ogóle jakiegokolwiek telefonu. Tester oprogramowania to osoba, która nie może stać w miejscu, musi chcieć się uczyć i nadążać za rozwojem technologii. Praca testera zależnie od projektu wymaga od niego różnej wiedzy i często zmieniając projekt musimy na szybko doszkolić się z jakiegoś narzędzia albo technologii. Tak samo nie wyobrażam sobie nauczyciela, który nie chce się rozwijać. Oczywiście takich przypadków jest mnóstwo, ale porównuję tu cechy dobrego nauczyciela z cechami dobrego testera. Osoba, która uczy innych powinna sama nieustannie się rozwijać, by móc dawać przykład innym.

Zegar z napisem Test

9. Organizacja czasu i pracy

Tak jak nauczyciel z początkiem roku szkolnego musi rozplanować rozkład materiału na semestr, miesiąc, tydzień i dzień, tak też tester oprogramowania musi organizować swój czas pracy. Musi oszacować ile czasu potrzebuje na testy, na pisanie przypadków testowych, na regresję, itp. żeby wykonać wszystkie zadania w odpowiednim czasie. Projekty często mają narzucony deadline i trzeba umieć się zorganizować w tym czasie. W mniejszych projektach nikt nie mówi testerowi co ma robić danego dnia i ile czasu musi poświęcić na konkretne zadanie. Zespół ufa, że tester sam potrafi to ocenić i wykonać.

wymiana zdań w IT

10. Umiejętność pracy z klientem

Czasem jest to najbardziej wymagające zadanie. Przydaje się tutaj efektywna komunikacja, czasem asertywność i z pewnością odporność na stres. Nigdy nie wiadomo na jakiego klienta trafimy i jak będzie nam się układała współpraca, ale w każdym przypadku musimy być profesjonalni. W zależności od firmy i projektu, tester oprogramowania ma styczność z klientem w różnym stopniu. Czasami kontaktu nie ma prawie w ogóle a czasami musimy ściśle pracować z klientem, bo na przykład klient jest zaangażowany w proces tworzenia produktu i to on decyduje o zmianach i wymaganiach. Może to będzie trochę abstrakcyjny przykład, ale myślę, że kontakt z rodzicami uczniów można czasami porównać do pracy z klientem, szczególnie jeśli pracujemy w szkołach prywatnych czy językowych. Wtedy uczeń jest klientem – płaci i wymaga a sama współpraca też różnie może się układać. 

11. Wystąpienia publiczne


Może nie jest to umiejętność, którą od razu byśmy przypisali jako cechę dobrego testera oprogramowania i pewnie rzadko jest to podkreślane, ale w moim przypadku okazało się to niezbędne. Z racji tego, że uczenie to trochę takie występowanie przed małą publicznością, która zawsze może nas ocenić i skrytykować, wystąpienia publiczne nie powinny być dla nauczycieli aż tak straszne. Z pewnością nauczyciel, który nie boi się przemawiać nie będzie miał problemu w sytuacji kiedy będzie musiał przedstawić prezentację przed klientem, tzw. demo. Czasami klient życzy sobie abyśmy systematycznie pokazywali mu postępy w pracy. Bardzo często osobą, która prezentuje progres w tworzeniu produktu jest właśnie tester oprogramowania, gdyż to on zna aplikację najlepiej. Czasami grono odbiorców jest duże i ma równie dużo pytań, na które nie zawsze znamy odpowiedź. Jedno jest pewne: chcemy aby prezentacja naszego produktu była jak najlepsza, żeby klient nie miał wątpliwości i zastrzeżeń do naszej pracy.

12. Zaangażowanie

Kolejna oczywistość. Zaangażowanie potrzebne jest w każdym zawodzie. Bez zaangażowania trudno jest wykonywać swoją pracę dobrze. Ale jeśli lubimy to, co robimy to trudno jest nie być w to zaangażowanym.

13. Team work, czyli praca w zespole

Jest to jedno z najczęściej spotykanych wymagań w ofertach pracy. Co tu dużo mówić – praca nad oprogramowaniem to codzienna praca w zespole z programistami, testerami, managerami, analitykami, designerami i wieloma innymi osobami. Podczas gdy każdy może mieć odmienne zdanie na dany temat, ważne jest, aby wyciągnąć z tego jak najwięcej i umieć dojść do porozumienia, bo cały zespół ma przecież wspólny cel: stworzyć jak najlepszy produkt.

kolorowy mózg z równaniami matematycznymi

14. Kreatywność

Z jednej strony tester oprogramowania musi zmagać się z monotonnymi aspektami swojej pracy, ale równocześnie zawód ten wymaga kreatywności. Tester powinien być na tyle kreatywny by wymyślać testy, które odpowiednio sprawdzą oprogramowanie. Jeśli używamy tych samych testów to możemy dopuścić do paradoksu pestycydów (więcej o paradoksie pestycydów pojawi się w poście na temat 7 zasad testowania). Kreatywne podejście do zawodu z pewnością zwiększa wartość testowania. Tak jak w zawodzie nauczyciela – kreatywne podejście do nauczania skutkuje większym zainteresowaniem uczniów i lepszymi rezultatami.

15. Analityczne myślenie

Nie można zapominać o analitycznym myśleniu. Na tym również opiera się praca testera: na myśleniu i analizowaniu sytuacji. Myślenie analityczne można ćwiczyć i rozwijać ale bez niego ciężko być dobrym testerem.

angielski

16. Znajomość języka obcego

Dużo firm jest obecnie zorientowanych na rynek zagraniczny i tym samym w pracy używamy języka obcego, którym najczęściej jest język angielski. Jeśli klient jest zagraniczny a zespół międzynarodowy, to musimy liczyć się z tym, że cała komunikacja w firmie będzie odbywać się w języku obcym. W przypadku kontaktu z klientem ważne jest, żeby język był na dobrym poziomie. Właściwie to cała branża IT jest ściśle związana z językiem angielskim i wiele pojęć nie ma nawet dokładnych odpowiedników w języku polskim. A nawet jeśli ma, to dla uproszczenia używa się tych zagranicznych nazw. W firmach, które poszukują klientów na rynku polskim często również sporządza się dokumentację w języku angielskim, ale wtedy wymagany jest poziom umożliwiający pisanie i czytanie dokumentacji technicznej. Jeśli znamy język na bardzo dobrym poziomie z pewnością będzie to duży atut przy rekrutacji na stanowisko w branży IT.

17. Optymizm

Banał i oczywistość, ale warto o tym wspomnieć. Wszyscy wolimy pracować z osobą, która optymistycznie podchodzi do zadań i napotkanych trudności zamiast marudzić, że znowu ma tyle do zrobienia. Optymistyczne nastawienie do pracy i zespołu pomaga budować lepsze relacje.

Wymagania na stanowisko testera oprogramowania mogą się różnić, w zależności od firmy, projektu i technologii, które są tam wykorzystywane. Powyższy zestaw cech jest częścią wspólną wszystkich ogłoszeń o pracę i może być pierwszym etapem weryfikacji pytania czy nadaję się do IT?

Jeśli spodobał Ci się wpis i chcesz być z nami na bieżąco
zapisz się na nasz darmowy newsletter!

Z pozdrowieniami,
Nauczyciel w IT
Logo nauczyciel w IT


sherlock holmes z lupą i fajką

Tester oprogramowania: co to i na co to komu?

sherlock holmes z lupą i fajką

Tester oprogramowania: co to i na co to komu?

         Kim jest tester? To oczywiste, że kimś kto testuje, ale co tak dokładnie robi ten tester oprogramowania?

Wyobraź sobie, że odwiedzasz stronę swojej ulubionej marki odzieżowej. Szukasz np. butów na lato. Żeby nie przeszukiwać wszystkich produktów wyświetlonych na stronie sprytnie idziesz do menu i szukasz interesującej Cię kategorii buty i akcesoria. Klikasz i …. wyświetlają się same płaszcze zimowe! Być może nie ma w tej chwili żadnych butów dostępnych w ich sklepie internetowym, ale dla pewności klikasz na wszystkie produkty i przeglądasz te 75 stron w poszukiwaniu Twojego produktu. Irytujące, prawda? Ale ok, znalezione, klikasz w miniaturkę aby obejrzeć produkt ‘z bliska’. Strona wolno się ładuje, opis produktu to jakieś ‘lorem ipsum’ a zamiast zdjęcia jest jakiś krzyżyk w kwadracie. Poziom irytacji rośnie. Zastanawiasz się, czy w ogóle chcesz robić zakupy u tak nieprofesjonalnego sprzedawcy. Niestety potrzebne Ci są akurat te buty i to jak najszybciej a nie masz czasu przechadzać się po galeriach handlowych, więc klikasz dodaj do koszyka. Koszyk wydaje się być pusty. Dla bezpieczeństwa klikasz jeszcze raz i … jeszcze ze dwa razy. Bez zmian, żadnego powiadomienia o dodaniu produktu. Wchodzisz więc do koszyka a tam już cztery produkty czekają na Ciebie! W tym momencie boisz się już przejść do płatności i rezygnujesz zupełnie z zakupu. Sklep nic nie zarobił a Twoje doświadczenie z zakupami przez internet było co najmniej niesympatyczne. 

Sklep internetowyZadaniem testera oprogramowania jest zapobiec właśnie takim sytuacjom. W swojej codziennej pracy tester wciela się w rolę użytkownika i próbuje przetestować wszystkie możliwe scenariusze, aby takie sytuacje jak ta, opisana powyżej, nie miały miejsca a użytkownik mógł nie tylko dokonać zakupu ale też by sam proces był sprawny, łatwy i przyjemny.

Nie jest to już możliwe nie korzystać całkowicie z żadnego oprogramowania.

Pomijam telefony komórkowe i komputery ale oprogramowanie objęło już właściwie każdą dziedzinę naszego życia. Kupujemy bilety w biletomatach, pobieramy bilecik w urzędzie przyciskając odpowiedni przycisk, itd. Każdego dnia używamy rozmaitych aplikacji i nie zastanawiamy się nad tym, że ktoś nie tylko stworzył to oprogramowanie ale ktoś również je testował abyśmy my mieli do dyspozycji działające urządzenia. I o ile niektóre aplikacje nie mają aż tak wielkiego wpływu na nas i nasz dobrobyt to już aplikacje bankowe zajmują się naszymi ciężko zarobionymi pieniążkami i to bardziej nas interesuje. Nie chcemy przecież, żeby bank przy przelewie za 100 zł pobrał nam ‘przez pomyłkę’ 1000 zł. Liczymy na to, że jak wysyłamy maila z ważnymi załącznikami to trafia on do odbiorcy, że jak chcemy sprawdzić transport do domu to aplikacja pokaże nam aktualny rozkład jazdy autobusów a kalendarz w telefonie pokazuje właściwy dzień tygodnia i datę. I właśnie ta osoba, która stoi na straży wypuszczania działającej aplikacji to właśnie tester oprogramowania. 

TestowanieIstnieje wiele definicji testowania, skomplikowanych i dokładnych jak i tych uproszczonych.

Ten post nie ma na celu wprowadzania tych książkowych definicji a jedynie ogólne przedstawienie tematu pracy testera oprogramowania. Dla mnie testowanie to przede wszystkim sprawdzanie i dostarczanie informacji o stanie oprogramowania. Tester oprogramowania ma za zadanie sprawdzić, czy aplikacja działa tak, jak tego zażyczył sobie klient oraz czy wygląda tak, jak klient tego chce. W swojej codziennej pracy tester ma za zadanie wyłapać jak najwięcej błędów zanim produkt trafi na sklepowe półki – i z tym najbardziej jest kojarzony ten zawód, z wyszukiwaniem błędów. Czasami słyszy się, że ‘tester szuka dziury w całym’. Jednak samo szukanie i zgłaszanie błędów to tylko część pracy testera. Tester (zwany czasem QA – Quality Assurance)  to ktoś odpowiedzialny też za szeroko pojętą jakość produktu. Oczywiście samo testowanie nie podnosi jakości. Tester oprogramowania informuje o błędach, które następnie są poprawiane przez programistów i jeszcze raz sprawdzane. Dopiero wtedy można powiedzieć, że tester przyczynia się do zapewnienia jakości.

Tester oprogramowania najczęściej testuje strony internetowe, aplikacje desktopowe ( przeznaczone do użytku na komputerze) lub aplikacje mobilne (na telefon komórkowy). Testować można szereg różnych rzeczy, w zależności od potrzeby i wymagań. Najważniejsza jest funkcjonalność oprogramowania czyli sprawdzenie czy program spełnia swoją funkcję, czy robi to, co było założone i czego oczekuje klient. Testuje się również bezpieczeństwo aplikacji (nie chcemy, żeby ktoś bez problemu mógł się włamać na nasze konto), użyteczność, wydajność, responsywność (czy aplikacja działa zarówno na komputerze jak i na telefonie), dostępność (np. dla osób niewidomych).

Pomocne w testowaniu są różne narzędzia, wtyczki do przeglądarek jak i oprogramowanie wspierające samą organizację testowania ale o tym napiszę w innym poście.

DokumentacjaTestowanie oprogramowania to nie tylko szukanie błędów i przeklikiwanie aplikacji

ale również sporządzanie różnego rodzaju dokumentacji, w tym pisanie przypadków testowych. O przypadkach testowych więcej będzie w innym poście, bo jest to nieodłączny element życia testera ale tak najogólniej i najkrócej mówiąc, przypadek testowy to konkretna akcja wykonana przez użytkownika z opisem oczekiwanego rezultatu, np. użytkownik naciska na przycisk dodaj do koszyka – oczekiwany rezultat: produkt został dodany do koszyka. Na podstawie przypadków testowych testuje się aplikację, szczególnie podczas regresji, czyli przy sprawdzeniu czy wprowadzone zmiany nie popsuły aplikacji w innych miejscach.  

 

TeamPraca testera to nie tylko praca z komputerem i oprogramowaniem.

To też praca z ludźmi: programistami, klientami, project managerami, analitykami biznesowymi, ux designerami i oczywiście innymi testerami. Mogłoby się wydawać, co takiego trudnego w pracy z programistami. Jednak wymaga to wielu umiejętności miękkich, bo gdy ktoś pracuje nad daną funkcjonalnością przez ponad tydzień a my mówimy im, że tak właściwie to wszystko jest źle i nic nam się nie podoba, to bardzo szybko może to doprowadzić do konfliktu i popsucia relacji w pracy. Praca z klientem też może być dużym wyzwaniem. Raz będzie to bardzo wyrozumiały i cierpliwy człowiek a innym razem klient zniecierpliwiony, pełen pretensji i nieustannie zmieniający wymagania. W obu przypadkach trzeba umieć współpracować, aby dostarczyć produkt, z którego klient będzie zadowolony, bo to on za to płaci i jest też jakby nie było naszym szefem.


Każda praca ma swoje plusy i minusy, jednak w przypadku testera oprogramowania powiedziałabym, że zamiast podziału na plusy i minusy to są po prostu łatwiejsze i trudniejsze aspekty tej pracy. W tym blogu postaram się pokazać, jak ciekawym zawodem jest tester oprogramowania oraz szeroko pojęta praca w branży IT. Przy okazji, spróbuję też udowodnić w kolejnym poście, że nauczyciel nadaje się na takiego
strażnika jakości.

Jeśli spodobał Ci się wpis i chcesz być z nami na bieżąco
zapisz się na nasz darmowy newsletter!

Z pozdrowieniami,
Nauczyciel w IT

Logo nauczyciel w IT


Nauczyciel w IT - kariera nauczyciela w branży IT

Skąd się wziął Nauczyciel w IT?

Skąd Nauczyciel w IT?

         Nie będzie to zaskoczeniem ani żadnym odkryciem jak powiem, że w rozpoczęciu nowej kariery najtrudniejszy jest początek, ten pierwszy krok. Tak też było z moją drogą do IT.

Ale zanim o tym, to może tak jak wymagałaby tego kultura, krótko się przedstawię.
Kim jestem? Banalne, ale zarazem trudne pytanie. Odpowiedź na nie jest i będzie kształtowana przez całe życie ale na chwilę obecną mogę powiedzieć: jestem testerką oprogramowania. A tak właściwie to specjalistką do spraw zapewnienia jakości – QA Specialist (brzmi ładnie i dumnie, tak jak kiedyś wybrzmiewało dla mnie słowo ‘nauczyciel’). Kim byłam? Lektorką języka angielskiego, chociaż wolę o sobie mówić, że byłam nauczycielką. Byłam również pracownikiem międzynarodowej i dość znanej korporacji, w skrócie: outsourcing finansowy.  Kim będę…? No właśnie, ‘Gdzie Pani się widzi za 5 lat?’ – odpowiedź jest krótka: w IT.

 

Opowieść

Tyle szczegółów na początek z pewnością wystarczy. Z założenia ta opowieść miała być dość anonimowa i uniwersalna aczkolwiek rodzaj żeński czasownika już mnie zdradził. Przejdźmy do historii, która tak naprawdę nie jest aż tak bardzo długą i krętą drogą.

 

W 2013 roku rozpoczęłam swoją przygodę jako nauczycielka języka angielskiego.

Właściwie to jako ‘lektorka’, bo nigdy nie zdecydowałam się na pracę w szkole państwowej z kilku powodów, w zasadzie wszystkim bardzo dobrze znanych:

  • Zacznę od tego najbardziej powierzchownego i przyziemnego: WYNAGRODZENIE.
    Stawki w szkole państwowej sugerują, że nagrodą za pracę nauczyciela to chyba jest uśmiech ucznia i uścisk dłoni rodzica. Nie mogłam zrozumieć, że ktoś od kogo wymaga się 5 lat studiów kierunkowych przygotowania pedagogicznego, wysokiej kultury osobistej, pasji do nauczania, nieskończonych pokładów cierpliwości i energii oraz empatii do swoich uczniów dostaje wypłatę, która właściwie nie starcza na przeżycie. Ok, na przeżycie to może i wystarczy ale survival i szkoły przetrwania nigdy mnie nie fascynowały. Chcę być osobą niezależną finansowo, więc te 1700 zł nie przekonywało mnie w żaden sposób. Tym bardziej, że wiedziałam jaka jest stawka godzinowa w szkołach językowych. 
  • Brak szacunku dla nauczycieli wśród uczniów.
    Podobno szacunek należy sobie wyrobić albo na niego zapracować. No tak, ale co innego przemawiać do 4, max 6 osób w grupie a co innego do 30 kiedy zwykłe sięgnięcie po długopis powoduje hałas i rozproszenie uwagi grupy. Moim celem było uczyć a nie uciszać klasę. Pamiętam jeszcze te opowieści rodziców, kiedy to słowo
    nauczyciel brzmiało dumnie. Nauczyciel to był ktoś. Ktoś, kto ze względu na swoją wiedzę/pozycję/wiek/doświadczenie życiowe powinien być szanowany. Od początku czasów mojej podstawówki nie zauważyłam takiego zjawiska w szkole. Ale z drugiej strony też nie dostawaliśmy już linijką po łapach, tylko co najwyżej uwagę do dzienniczka.
    Historie nauczycieli z koszem na śmieci na głowie również nie brzmią jak benefity w pracy.
  • Roszczeniowi rodzice uczniów. W szkołach językowych to się płaci i wymaga. Przecież jak jest zapłacone za kurs to wiedza jest na tyle uczciwa, że sama wchodzi do głowy i w ramach podziękowania poszerza nieświadomie słownictwo i gramatykę. No a w państwowej za darmo, to już w ogóle wszystko się należy! W mojej lektorskiej karierze raczej nie mogłam na to narzekać ale wiem, że rodzice potrafią być tym najtrudniejszym klientem. Do dziś pamiętam ze szkoły to magiczne poprawianie ocen uczniom po wizycie tych najbardziej wzburzonych rodziców.

Te punkty oraz wiele innych skutecznie odstraszały mnie od przyjęcia tzw. ciepłej posady w szkole państwowej. Niektórzy nie potrafili tego zrozumieć. Przecież to idealny zawód dla kobiety! Umowa o pracę, duuuużo wolnego, WAKACJE, wycieczki za kilka godzinek w pracy. No nie. To chyba tak nie wygląda. Oczywiście to są tylko i wyłącznie moje prywatne uprzedzenia i nie mają na celu nikogo urazić ani zrazić. Zdarzają się przecież wspaniałe szkoły ze wspaniałym dyrektorem na czele, wspaniałą młodzieżą i wspierającymi rodzicami.


NauczanieSamo nauczanie wyszło u mnie jakoś tak naturalnie.

Studiowałam filologię angielską i był to  taki oczywisty krok – praca jako nauczyciel. Co prawda od zawsze to ‘nauczanie’ gdzieś się przewijało: a to w pomaganiu komuś w zrozumieniu lekcji, a to pomoc sąsiadowi z angielskim, aż w końcu dostałam szansę pracy jako prawdziwy lektor języka angielskiego. Uwielbiałam uczyć. Niech nie zwiodą Was powyższe punkty. Dawało mi to mnóstwo satysfakcji i radości. Z racji tego, że grupy często się zmieniały albo nie chciały typowych podręcznikowych lekcji, to musiałam się postarać, żeby zajęcia były angażujące i ciekawe. Dzięki temu sama nigdy się nie nudziłam. Potrafiłam nocami siedzieć i wyszukiwać materiałów, bo wiedziałam, że ta grupa będzie z tego zadowolona i skłoni ją to do konwersacji w obcym języku. Oczywiście to wszystko w moim czasie prywatnym, którego później zaczęło już brakować. Poznałam wielu fascynujących ludzi, z niektórymi kontakt mam do dziś (niektórzy stawiają swoje pierwsze kroki w tej samej branży co ja teraz). Co poszło nie tak? Brak poczucia stabilizacji, ciągła niewiadoma jak będzie wyglądał mój miesiąc a nawet dzień, przemęczenie i w końcu problemy z głosem. Po pewnym przeziębieniu wystąpił bezgłos. Bunt strun głosowych i koniec. Nie dziwię im się, pracowały od 8  do 21, od poniedziałku do piątku + okazyjnie sobota. Oczywiście z przerwami ale to i tak było zbyt intensywnie. 

DylematNie dopuszczałam do siebie myśli, że mogłabym zmienić zawód,

aż do dnia kiedy pojawiła się możliwość wyjazdu za granicę. Od zawsze chciałam spróbować życia w ciepłym kraju, więc kiedy dostałam ofertę pracy w Hiszpanii, podjęłam decyzję: wyjeżdżam z kraju, koniec z nauczaniem. Przynajmniej w Polsce.
Wyjazd nie doszedł do skutku, ale decyzja pozostała. Mimo próśb i przekonywania ze strony szefów/uczniów wiedziałam, że potrzebuję zmiany i to był ten moment. Nadal uwielbiałam uczyć i pracować z moimi uczniami ale powracający bezgłos przesądził sprawę.

 

Kariera w korporacjiDrugie typowe miejsce dla filologa to … korporacja.

I tutaj na dwoje babka wróżyła. Można trafić do naprawdę fajnej firmy, w której będziemy chcieli się rozwijać lub do tej znanej z żartów o korposzczurach i opowieści mrożących krew w żyłach. Właściwie to nie zależy nawet od firmy a od konkretnego projektu czy teamu do którego trafimy. Ja oczywiście trafiłam ŹLE. Ale podobno nie ma tego złego… Korporacja to było moje pierwsze przebranżowienie. Czynnikiem przyjęcia był język i względne ogarnięcie kandydata. O finansach nie miałam pojęcia ale praca tak naprawdę tego nie wymagała. Było to typowe siedzenie przed monitorem i powtarzanie tych samych procesów bez końca. Mało szkoleń, rozwój znikomy. Przerwa? Była. Szkoda tylko, że każde pójście do toalety czy do kuchni po wodę było odliczane od czasu przerwy. I tak na własne oczy widziałam jak można zjeść obiad w 3 minuty wysyłając przy tym 5 maili. No i to bezmyślne klikanie i udawanie zapracowanego, gdy nie ma żadnych zadań. Kilka minut bez poruszania myszką i myk! Przerwa odnotowana. 

Satysfacja
Byłam w wielkim szoku jak znajomi ze studiów potrafili tam wytrwać kilka lat. “Przyzwyczaisz się”. Jasne, że zawsze do nowej sytuacji trzeba się trochę przyzwyczaić ale nie do czegoś takiego. Ta praca zabijała we mnie jakąkolwiek kreatywność i poczucie sensu tego, co robię. Jak to kolega siedzący obok i też żwawo poruszający myszką brutalnie stwierdził: “równie dobrze mogliby na moim miejscu posadzić średnio inteligentną małpę”. 

Nie zaprzeczam, że jednak dużo z tej pracy wyniosłam.

Było to moje pierwsze doświadczenie w pracy biurowej czy pracy ‘przed komputerem’ i w międzynarodowym środowisku. W szkołach językowych niby pracowałam z native’ami, ale to nie to samo, co praca z klientem zagranicznym, który może mieć inną kulturę pracy, inne oczekiwania i inne nastawienie do współpracy. W korporacji po raz pierwszy spotkałam się z różnego typu oprogramowaniem, którego nigdy wcześniej nie używałam: program do zapisywania czasu pracy, do planowania urlopu i przede wszystkim, oprogramowanie do ogólnego zarządzania projektem (dobrze znana testerom JIRA). Ach! No i nie można zapomnieć o korpo-gadce! Była to też moja pierwsza styczność z językiem korporacji, który w różnym wydaniu ale jednak jest bardzo popularny i rozpowszechniony w firmach zagranicznych jak i polskich. Mnóstwo dziwnych skrótów, wyrażeń czy spolszczeń, które mimo znajomości języka obcego nie były tak oczywiste na początku. Jak się później okazało, mogłam to wszystko wykorzystać w kolejnym etapie mojej kariery.
następne krokiI znowu: nie mam na celu przedstawienia korporacji w złym świetle. Nawet w tej samej firmie ludzie pracujący na innych projektach byli zadowoleni. Po kilku latach podobno można też tam dobrze zarobić. Ale ja nie wyobrażałam sobie siebie w tym miejscu i zastanawiałam się co dalej.

Od zawsze wiedziałam, że chciałabym robić coś ciekawego, nieoczywistego i kreatywnego ale nie umiałam tego odnaleźć.

I tu z pomocą przyszedł mój partner. Partner oczywiście pracuje w IT. Mówię oczywiście, bo taki jest częsty początek historii nowicjuszek w tej branży. Na kursie przygotowującym do certyfikatu ISTQB usłyszałam żart: “Kto to jest tester? Żona programisty”. I coś w tym jest. Najpierw dostałam kilka stron internetowych z hasłem ‘weź sprawdź czy to tam mniej więcej działa i wygląda ok’ a po kilku razach pojawiło się pytanie: ‘a może zostaniesz testerem oprogramowania?’. Nie no, co ty, ja w IT?… A właściwie, to czemu by nie?

kobieta i programowanie
Może dlatego, że ‘informatyka’ stereotypowo kojarzyła się tylko i wyłącznie z trudnym programowaniem zarezerwowanym dla płci męskiej. Bo te ścisłe zawody i przedmioty to przecież nie dla kobiet. Gdzie tam nauczyciel do IT! … A jednak stało się. Postanowiłam zgłębić temat, ponieważ do tej pory nie miałam pojęcia o takim zawodzie jak tester oprogramowania. Niby jest to oczywiste, że te przeróżne programy i strony internetowe KTOŚ musi testować, ale jakoś do tej pory o tym nie słyszałam. Poczytałam różne fora i blogi, przejrzałam YouTube’a, zrobiłam jakiś test na testera i stwierdziłam, że jest to niezwykle interesujący zawód i dlaczego o nim nic nie wiedziałam wcześniej?!  W taki oto sposób nauczyciel trafił do IT. No może nie do końca w taki ale dokładny początek i konkretne kroki do mojej nowej kariery opiszę innym razem.

 

InspiracjaDlaczego przytoczyłam tę historię?

Bo może ktoś potrzebuje takiej inspiracji jaką ja miałam okazję dostać, może ktoś szuka właśnie swojej drogi do kariery. Na jednej z grup na Facebooku dla nauczycieli pod postem w stylu “po X latach odchodzę z zawodu” pojawiło się mnóstwo pytań co dalej. Uważam, że nauczyciel również nadaje się do IT. Oczywiście pod pewnymi warunkami. Nie twierdzę, że ‘każdy może zostać testerem/programistą’ i to w pół roku i że jest to zawód dla każdego. Nauczyciele jednak posiadają wiele cech, które są bardzo pomocne w IT i pokrywają się z cechami tzw. dobrego testera. Ale o tym już w następnym wpisie.

Jeśli spodobał Ci się wpis i chcesz być z nami na bieżąco
zapisz się na nasz darmowy newsletter!


Z pozdrowieniami,
Nauczyciel w IT
Logo nauczyciel w IT